itsalwayssunrisesomewhere

18/08/2013

Słońce obudziło się dobre pół godziny temu - tyle że nie tu. Tak sobie myślę, że pisuję tu ostatnio z taką samą częstotliwością jaką pojawia się w Puerto Aysén ONO właśnie.

Co prawda flirtowaliśmy ze sobą dość intensywnie w Argentynie i Urugwaju. Szczególnie w tym ostatnim, blisko granicy brazylijskiej, gdzie powodzeniem cieszyły się szorty, szlafroki i gorące źródła. 

Wojaże zatem - w trzy tygodnie, z pewną 'Patagoną', przemierzaliśmy Argentynę w tę i we w tę. Buenos Aires, Rosario, San Carlos de Bariloche, Puerto Madryn. Kilka innych, nie do końca godnych uwagi, miejsc. Na mapie podróży zarysowały się też niewyraźnie kontury Urugwaju - niewyraźnie, bo ledwo zahaczyliśmy o  Montevideo i niemalże tranzytem przez Colonia del Sacramento i Salto i już było trzeba gonić i wracać do tej mojej surowej, patagońskiej, krainy, za którą tęskniłem. Nie starczyło więc już czasu na Paragwaj i wodospady Iguazú, na widok których ponoć dech zapiera.
 Plaza Independencia, Montevideo
Monte, Teatro Solis
Śladami Cortazara i Borgesa. W poszukiwaniu dobrze 'zachowanej' "Gry w klasy"
 

Jak wyżej, na fotografii kamienica, w której mieszkał Jorge Luis Borges w Buenos Aires 
Śladami natury, okolice Bariloche



Jezioro Nahuel Huapi, okolice Bariloche, wysokość linii brzegowej jeziora wynosi 357 kilometrów
Jezioro Nahuel Huapi
Patagońskie bezdroża wiatrem i deszczem chłostane, pogoda mocno sztormowa, dzień w jeepie przy ‘matesito’
Península Valdés, las ballenas

Coby sprawnie zapętlić noteczkę i nadrobić braki w pisaniu, wspomnę jeszcze co słychać w regionie.
 
Góry przyodziane w piękne szaty szalejącej wśród szczytów zimy, w dolinach deszczy  tak jakby od zawsze, ludziska gdzieś tam zmierzają tudzież tkwią w oczekiwaniu na lato, i tylko krowy stoicko na nic nie zważając - żują przesadnie zieloną patagońską trawę.

Puerto Aysén dorobiło się ostatnimi czasy swojego własnego słoneczka: nazywa się 'Polideportivo' i dumnie świeci całą swoją mocą na tle el Cerro Cordón. Basen, maszyny do ćwiczeń, hala z boiskami do kosza, piłki nożnej i siatkówki. W miejscu, którym pada ponad 300 dni w roku i deszcz mierzy się w metrach, takie miejsce, to niczym deszcz, znaczy się manna z nieba...

Poli, otworzona z wielką pompą przez samego prezydenta Chile, spinning & swimming are back on the menu!
 
 
Z innych kwestii, z moim zdrowiem ciągle nie jest najlepiej, mówią że tutejsza wilgoć potrafi zabić, aż tak źle to raczej nie będzie, ale nie chciałbym po raz kolejny zaliczyć KO.
 Do tego dyscyplina w szkole poleciała na łeb i szyję. Zdaje się, że zarówno wakacje, jak i pewne zmiany personalne, wpłynęły na ów stan rzeczy!
 
Także, przemierzając kilka dni temu Puerto Muerto przed zajęciami coby odebrać w Banco de Chile symboliczną kwotę, którą dostaję tu za pośrednictwem ONZ na pomoce szkolne i inne takie tam wydatki, i następnie rozmawiając przy mate o książkach Hessego i Marqueza  z moją zastępczą 17-letnią siostrą, którą w tym samym momencie sąsiadka pouczała jak smażyć ryby, dotarło do mnie po raz kolejny jak bardzo odmienny i nierealny wręcz żywot wiodę tutaj.

Wspomnę jeszcze, gdyby ktoś w powyższe powątpiewał, że wczorajszy dzień minął mi na robieniu chleba. Wyrobiwszy masę wczesnym popołudniem, po lunchu zakasłałem rękawy coby ukształtować okrągłe bochny. Następnie przy pobrzękiwaniu lokalnej rozgłośni, Pablo vel ‘Patagon’, sącząc ‘el mate de pomelo’, pilnował ognia i planował swoją kolejną wyprawę, czekając aż pieczywo zarumieni się i będzie można przerzucić je na drugą stronę.   
 

'El panadero con el pan' - mój pierwszy patagoński chleb
Planowanie kolejnej wyprawy
 
Południe Patagonii na horyzoncie. Chilijski wrzesień w dni wolne obfity. Zdaje się, że stopem przez wszystkie miejsca, do których ciągnie od dawna… 

La Patagonia, te amo!

11/07/2013

Patagonia ostatnio się ze mną nie cacka. Myślałem, że wiem coś o życiu, ale - wg tutejszej rady starszych - wiedziałem niewiele. Puerto Aysén rządzi się swoimi prawami, i pewnych rzeczy robić nie należy (choćby obdarowywać ludzi zaufaniem na prawo i lewo) - uczą tu tego niemalże od kołyski. Dobrą lekcję zrobiono mi, oj dobrą! Ale nie o tym dziś - może gdzieś kiedyś komuś przy piwie opowiem, ale nie tu miejsce na takie zwierzenia.

Moje niedawne zapalenie płuc, i wspomniana czara goryczy, wywołały burzliwe dyskusje przy kuchennym piecu! Rozmawiamy sporo. Sra Marcia coraz bardziej traktuje mniej jak syna. Zatem prawione było, począwszy od mojego prowadzenia się (, że za mało sypiam, że to, że tamto, że bakterie i ziąb, i za dużo czasu spędzam w szkole), przez stan zdrowia domowników, którzy chorzy niemalże permanentnie* (że o wielu innych ‘Ayséninos’ nie wspomnę - szpitale w porze jesienno-zimowej przeżywają tutaj prawdziwe oblężenie), na propozycji zmiany regionu kończąc!

Centrum życia rodzinnego
 
Zmiany czego – pytam? Może i Patagonia rzuciła mnie na deski, i to mocnym prostym poniżej pasa, ale przecież sam się prosiłem, kozacząc, romantycznie moknąc gdzie popadnie, ignorując lżejsze objawy choroby, i nie śpiąc po nocach.

Puerto Aysén

I przecież jej tak nie zostawię - kocham ją z każdym dniem coraz bardziej. Przymykam też oko na Jej wady, wszak brakuje mi tu słońcem rozpalonej ziemi i tej muzycznej barwy Ameryki Południowej tak odmiennej od tutejszego nielatynowskiego stylu bycia. I nie widziałem też Jej największych skarbów – Torres del Paine ciągle przede mną, podobnie jak lodowce San Rafael i O’Higgins.
Z cyklu tu mnie jeszcze nie było: Parque Nacional Torres del Paine (www.chile.travel)

Tak czy inaczej, zakochany po uszy, wzdycham do Jej błękitnych rzek wijących się przez niezliczone, pokryte bujną zielenią doliny, nad którymi panują, okryte bielą chmur i śniegu, Andy. I niewykluczone, że jeszcze mnie nieraz uderzy, wszak jest to uczucie dość toksyczne (wnioskując po stanie co poniektórych mieszkańców) - Ona dużo więcej bierze niż daje.

Tytułem zakończenia, pozwolę zacytować sobie klasyka (tj. Kazika) - „…ja tu jeszcze wrócę, wszystko pochytam, wszystkiego się nauczę…”!
 
Puerto Aysén
 
Mañihuales
Mañihuales
Mañihuales 
Matesito

*Wszechobecna wilgoć w ciągle zapadanym Puerto Aysén przyczyną całego zła? Można gdybać – kaszlące we 'wszystko' dzieciaki, jedzenie ze wspólnej misy i picie yerby z jednej mate, też zapewne przyczyniają się do lichego stanu rzeczy.

“Tu problema es mi problema”

24/06/2013
La Patagonia – fuente: patagoniasinrepresas.cl

La Patagonia es preciosa, pero hay muchos desafíos en Aysén. Por ejemplo no hay universidades en la región y educación en Chile es muy cara. Además Chile depende de la exportación de cobre y salmón. Especialmente aquí, todo lo que hace o deja de hacer la industria salmonera lo decide ésta. Desafortunadamente el salmón ha sido contaminado y los pescadores artesanales de Aysén han estado esforzándose por mantenerse en el rubro ya que no existen otros trabajos para ellos en los cuales desempeñarse. En lo que concierne a actividades culturales, - vino, cerveza y drogas están disponibles en toda la ciudad, pero escasean las exposiciones o conciertos y también el cine y el teatro están cerrados.

El año pasado hubo protestas y la gente luchó por más oportunidades de empleo y una ‘Patagonia sin represas’*.
La protesta en Aysén - fuente: patagoniasinrepresas.cl

La protesta en Aysén - fuente: patagoniasinrepresas.cl
 
Con respecto a esto último, el transporte y energía son muy caros y los ríos (tales como Baker, Pascua, Bravo, Chacabuco...) están en severo peligro de ser destruidos por su represamiento para la construcción de megacentrales hidroeléctricas.
 
La Patagonia - fuente: patagoniasinrepresas.cl

Fuente: patagoniasinrepresas.cl
El Cerro Castillo - el montaje - fuente: patagoniasinrepresas.cl

 En la compañía HidroAysén (dueño Endesa Chile 51% y Colbún 29%) hay un polémico proyecto que contempla la construcción y operación de cinco centrales hidroeléctricas, dos en el río Baker y tres en el río Pascua, ubicados en la región de Aysén, en el sur de Chile. Con la construcíon de dos represas en el río Baker los sectores de Chacambuco y El Saltón se inundarían hasta en ocho mil hectáres de la cuenca del Baker. Las dos centrales sumarían una potencia instalada de 1040 MW.
 
Me da vergüenza que haya tantos proyectos que arruinarán el paisaje.

La manera que el proyecto de HidroAysén ha sido realisando está lejos de ser perfecto. Estoy de acuerdo con los chilenos en cuanto a que la energía sería más barata, pero creo que existen mejores maneras para lograrlo en vez de destruir la Patagonia con injerencia humana. En otras palabras, es necesario que se dialogue y se encuentren soluciones acerca del problema.
 
*“Tu problema es mi problema” generado en la región ha sido un gran paso en el proceso de unidad, consciencia y movilización regional en pos de las legítimas demandas ayseninas.“Tu problema es mi problema” generado en la región ha sido un gran paso en el proceso de unidad, consciencia y movilización regional en pos de las legítimas demandas ayseninas.
Fuente: patagoniasinrepresas.cl
Patagonia
 
"A la Patagonia llaman
sus hijos la Madre Blanca.
Dicen que Dios no la quiso
por lo yerta y lo lejana,
y la noche que es su aurora
y su grito en la venteada
por el grito de su viento,
por su hierba arrodillada
y porque la puebla un río
de gentes aforesteradas..."
                             Gabriela Mistral

Czasem największym wyzwaniem jest by zajęcia odbyły się w ogóle/making an impact!

20/06/2013
E-7, moja podstawówa

Jak już wcześniej pisałem, nikt się tu przesadnie z niczym nie śpieszy i lekcje zwyczajowo zaczynają się jakieś 10 minut po dzwonku, który też nie zawsze o czasie dzwoni.

W dodatku często mija dobre 20-30 minut zanim brać niosąca wątły kaganek oświaty rozłoży cały swój kram papierzysk, kajetów i elektroniki, że pominę milczeniem odprawianie innych rytuałów. Uczniowie także dokładają niemało do tego rozgardiaszu, wszak każda klasa ma własną salę, która często wygląda gorzej od biblijnej Sodomy – a to rozlane farbki na podłodze; a to modele waginy z plasteliny porozrzucane po kątach; a to gdzieś tam w końcu sali pałętają się chłopaki, którzy myślą, że jak piszą po szybach owinięci w zasłony, to ich nie widać.

I nie mogę tak po prostu zacząć sobie punktualnie, bo zajęcia podzielone są na 90 minutowe bloki, które wraz z la profe de inglés' prowadzimy w systemie 45 minut w tandemie i 45 minut każde z osobna z połową bandy (klasy - ma się rozumieć). W związku z powyższym, na realizowanie programu pierwszej części często zostaje nie więcej niż 15-25 minut, bo przecież trzeba jeszcze sprawdzić obecność i dzieciaki na dwie grupy podzielić, co też bywa nie lada wyzwaniem. Przez to niestety i drugiej odsłonie obrywa się często i interaktywne zajęcia*, które prowadzę samodzielnie z nastawieniem na komunikację werbalną, nie trwają dłużej niż 35minut.

I żeby tego było mało, niemal co drugi dzień wydarza się coś co sprawia, że kolejne lekcje idą w odstawkę - a choćby apel jaki czy próby z nim związane, wycieczki, nieobecności, brak wody w kranach z powodu nadmiernych opadów deszczu ;), karencje uczniaków i inne scysje (tak, problemy z dyscypliną to tutaj chleb powszedni). I przecież każdy poniedziałek musi obowiązkowo zacząć się od zbiorowej pogadanki/połajanki (niepotrzebne skreślić) i odśpiewania chilijskiego hymnu! Kwadrans w tę, kwadrans w tamtą, nikogo to tutaj przesadnie nie wzrusza - ‘qué hay que hacer’ - co począć?

A i tak najbardziej przegiąłem ja sam, bo przecież zapalenie płuc piechotą nie chodzi. El gringo está kaputt – zajęć brak do odwołania…
 
Día del Carabinero (czyli chilijskiego policjanta, trzech takowych delikwentów wraz z Dyrem w środkowym rzędzie)
 Występem szalenie zainteresowana publika
Chilijskie narodowe i argentyńskie naleciałości (Cueca, Chamamé, Villera)
Z cyklu obrzędy ‘Chile ziemią kultury’ (fota zapożyczona)
 
*Zajęcia tutaj są niczym przedstawienia na deskach teatru, wychodząc na scenę za każdym razem muszę sprawić, że nawet najbardziej oporne klasowe ‘rozrabiaki’ zaprzęgną szare komórki i spróbują wykrztusić z siebie słowo w języku Shakespeare’a. Nie zawsze udaję mi się ich zachęcić, nie zawsze dają mi szansę, ale też ich za to nie winię. Niektórzy z nich nie mają za wesołej sytuacji rodzinnej; szkoła jest dla nich jedynym miejscem by poszaleć, najeść się i na chwilę odetchnąć od koszmaru domowej rzeczywistości. Jedyne co ja mogę zrobić, to nauczyć się ich imion i pokazać im, że w nich wierzę, i że oni też mogą ‘wszystko’ (z cyklu ‘Don't dream of winning - train for it’).

“No written word, no spoken plea, can teach our youth, what they should be, nor all the books on all the shelves, its what the teachers are themselves”.

                                                   It's a favourite poem of John Wooden but the author is unknown.

Jak na załączonej fotografii
Moja klasa w pełnej gotowości bojowej
Zawczasu przygotowana tablica
 Klasowe przypominaje
 
Jak wyżej 
I jeszcze fota z lekka maźnięta, aczkolwiek świetnie oddająca klimat z cyklu “nie ma nas” (fota zapożyczona)
 

 

Chwile

08/06/2013

Bywają i chwile, że przewracam się o pytania z cyklu ‘i co ja tutaj robię?’ czy ‘co ja tutaj będę robić przez kolejne 180 dni?’.

Bywają i imprezy, i inne akcje, mocno zakropione moją własną głupotą.

I czasem, człek - wyżej wspomniany zresztą - zniszczy się przesadnie banalnym przeziębieniem czy innym niedoborem/nadmiarem płynów (z akcentem na to drugie) i ma z lekka dość tudzież znacznie zmniejszone moce przerobowe (wszak życie to nie bajka(ł)).

Pięknie bywa chwilami, jak głosił Grechuta, tymczasem muszę zwalczyć chorobę i wątpliwości, i dogonić kurs hiszpańskiego, i inne akcje…

Może to ból głowy, może odwieczny patagoński deszcz, może po prostu ochota na Dostoja:

“Man is sometimes extraordinarily, passionately, in love with suffering...”

“Man is a mystery. It needs to be unravelled, and if you spend your whole life unravelling it, don't say that you've wasted time. I am studying that mystery because I want to be a human being.”

“Taking a new step, uttering a new word, is what people fear most.”

                                                                                                     Fyodor Dostoyevsky

Tytuły i inne zaszczyty

05/06/2013

Zacznijmy od tego, że Puerto Aysén co poniektórzy nazywają Muerto Aysén (muerto – nieżywy, bez życia). Siedzimy sobie zatem z Adamem (towarzysz broni z Kansas) w pustawym lokalu w ledwie dychającym Muerto Aysén i popijamy paskudnie rozcieńczone Cristal (piwo z Valparaíso) dzieląc się ’życiem na emigracji’.

Nagle, nie wiadomo skąd, podchodzi do nas z lekka podpity jegomość i zapytuje bardzo niewyraźnie skąd jesteśmy i coś tam bełkocze, żeby wspomóc jego piwną przygodę. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie jedno niewinne pytanie, mianowicie - czy ja przypadkiem nie jestem el sobrino del Papa? Nic tylko skwitować sardonicznym śmiechem, że i owszem, tyle że nie siostrzeńcem, nie… - synem, tak, synalkiem papieża jestem! Pięknie się przy tym uśmiechnąć i jak najbardziej poprosić o datek na zbożne cele.

I gdyby tego wszystkiego, tej sławy całej, było mało, to el sobrino del Papa, tak ten sam – wyobraźcie sobie mości państwo - został również mianowany Prezydentem!

Gilda, the regional representative the English Opens Doors Program, wysłała maila w któryś czwartek, dość spontanicznie jak zawsze zresztą, że następnego dnia wszystko rzucić należy, i że będzie spotkanie o trzeciej. Zatem zjechaliśmy do Coyhaique z Muerto Aysén - silną grupą czteroosobową - i o tej trzeciej wspomnianej, Gilda zapytawszy jak życie rodzinne i zawodowe, poprosiła nas o aktywny udział w roli komisji sędziowskiej dwudniowego maratonu debat dla uczniaków z lokalnych ogólniaków. Nie garnąłem się szczególnie do tej roboty, bo niełatwa a i doświadczenia i porządnych zasad brakło, ale ostatecznie Gilda nie zostawiła mi wyboru - mianując mnie prezydentem tej jakże czcigodnej kompaniji. I nie tylko zostałem przedstawiony jako ‘Mr. President’, ale i przemawiać mi było dane jak na prawdziwego prezydenta przystało...

Tyle że prezydentem o przysłowiowy kant na zakończenie, bo przecież ‘gringo’ wiedzie tutaj prym. Wołają na mnie ‘gringo’ czasem, mimo że przecież by zasłużyć sobie na miano ‘gringo’ trzeba jeszcze urodzić się w USA. Co z moją polskością - pytam? Z braku innych argumentów, przejąłem inicjatywę i pozwalam sobie raz na jaki czas zawołać ‘gringo’ na mojego gospodarza, bo wszak to ja biorę zimne prysznice i biegam po górach Patagonii, gdy on z rana trzęsie się z zimna przy nierozgrzanym jeszcze piecu! I kto tu jest ‘gringo’, eh?

 
Prezydent i spółka, konkurs Debat w Aysén
 

When universes collide – the Patagonian update!

27/05/2013

I knew from day one that there would be a clash! The Western way of doing things vs the Patagonian style... And as you can guess it is not easy to plan anything here because things don’t simply happen or take place later than expected. I give you a little bit of a flavour of what I have observed here so far.

There was a running race from Chacabuco to Puerto Aysén on Sunday! It started 15 minutes late and it was 6k shorter of what had been advertised as a half marathon here https://www.facebook.com/#!/events/193498810803122/! Not to mention that there was no official information about the race until Monday the 20th of May.

A football match was to take place between my school and another one – it got cancelled three times on the trot before we eventually managed to play a game - on two occasions this very unimportant inconvenience was not communicated to me at all.

Other initiatives such as the opening of the new leisure centre/hiking with the guys from my school got postponed/cancelled as well … – the latter on a number of occasions - officially due to bad weather. The problem is that the weather around here is pretty crap all the time so if you want to get something done the 'just do it' approach seems to be the only acceptable one. And when I did go and ask for the third time when I would be able to swim in the brand new and very first swimming pool in Puerto Aysén, I was told that soon... - maybe in two/three weeks time.

Cancelled/delayed lessons/meetings (cross out the unnecessary words) are not a novelty anymore either. Also I am not quire sure when the 3 week holiday break starts in July and I wouldn’t put any money on this happening within the timescales mentioned by the vice director a few weeks ago.

To wrap up, let me also tell you that the guy who was supposed to pick up us from the airport upon our arrival forgot to turn up! Yes, I know, things like that happen everywhere, well almost everywhere…
Welcome to Patagonia!

It's the journey that counts..

18/05/2013

Siedzę w kuchni przy rozgrzanym piecu, sączę mate. Marcia, moja chilijska mama wyrabia ciasto na chleb. Za oknem słońce i góry w chmurach. W oddali brzęczy radio, omawiają ceny produktów codziennych..

We wtorek El Día de las Glorias Navales* upamiętniający bitwę o Iquique. W związku z powyższym, mam czterodniowy weekend. Zdaje się, że jutro ruszam w teren, na południe: El Cerro Castillo i następnie Chile Chico. Dobrze jest…

 
Droga do/z Puerto Rio Tranquilo

Skończywszy z mate, biorę rower i ruszam w teren - na północny wschód. Jedna dolina przechodzi w drugą - góry, lasy, kręta droga, jesienne krajobrazy... 70km, i jedną kraksę, dalej zawracam coby przygotować się do niedzielnego wypadu.

W niedzielę stopem do wioski, nad którą panuje el Cerro Castillo (2675m), lekki trekking i następnie awaryjne biwakowanie gdzieś między Villa Cerro Castillo a Puerto Ibáñez, bo po zmroku liczba aut zmierzających w kierunku przystani spadła niemalże do zera.. Miast Chile Chico (do którego mieliśmy przedostać się promem), 'zawrat' w stronę el Cerro Castillo i zmiana kierunku na Puerto Rio Tranquilo.


Kończy się asfalt. Kręta szutrowa droga prowadzi przez bajecznie piękne doliny (jak ta na załączonej powyżej fotografii) do samego Lago General Carrera, najgłębszego i drugiego największego (po Titikaka) na kontynencie. Puerto Rio Tranquilo (około 400 mieszkańców) słynie z marmurowych jaskiń (Las Cavernas de Mármol), do których można dopłynąć łodzią. Widoki, zarówno z okolic miasteczka, jak i z tafli jeziora, zapierają dech w piersi: ośnieżone i chmurami pokryte szczyty, szafirowa woda, wyspy skąpane w słońcu, wspomniane jaskinie, długo mógłbym tak wymieniać...


Nie docieramy tam gdzie dotrzeć mieliśmy. 600 km drogi.  Tak, dobrze jest...
 
 Lago General Carrera
 Lago General Carrera
 Las Cavernas de Mármol
 Jak wyżej
 Jak wyżej
 A giant muffin, tzn. las Cavernas de Mármol
 On the road again...
 Droga do/z Puerto Rio Tranquilo
Droga do/z Villa Cerro Castillo

*El Día de las Glorias Navales es una efeméride chilena que conmemora el Combate naval de Iquique, ocurrido el miércoles 21 de mayo de 1879, donde murió el capitán de fragata Arturo Prat Chacón, junto a toda la plana mayor de la corbeta Esmeralda, la cual fue hundida en combate por el monitor peruano Huáscar al mando del capitán Miguel Grau Seminario. Se celebra también en este día el Combate naval de Punta Gruesa, donde la goleta Covadonga, al mando de Carlos Condell de la Haza, hizo encallar a la fragata blindada peruana Independencia, al mando de Juan Guillermo More, en los roqueríos de Punta Gruesa, en el norte de Chile.

"¡Muchachos: la contienda es desigual, pero ánimo y valor! Nunca se ha arriado nuestra bandera ante el enemigo y espero que no sea ésta la ocasión de hacerlo. Por mi parte, os aseguro que mientras yo viva, esa bandera flameará en su lugar, y si yo muero, mis oficiales sabrán cumplir con su deber. ¡Viva Chile!"

                                                                                                                                                                Arturo Prat Chacón