Słońce obudziło się dobre pół godziny temu - tyle że nie tu. Tak sobie
myślę, że pisuję tu ostatnio z taką samą częstotliwością jaką pojawia się w Puerto Aysén ONO właśnie.
Co prawda flirtowaliśmy ze sobą dość
intensywnie w Argentynie i Urugwaju. Szczególnie w tym ostatnim, blisko granicy
brazylijskiej, gdzie powodzeniem cieszyły się szorty, szlafroki i gorące
źródła.
Wojaże zatem - w trzy tygodnie, z pewną 'Patagoną',
przemierzaliśmy Argentynę w tę i we w tę. Buenos Aires, Rosario, San Carlos de
Bariloche, Puerto Madryn. Kilka innych, nie do końca godnych uwagi, miejsc. Na
mapie podróży zarysowały się też niewyraźnie kontury Urugwaju - niewyraźnie, bo
ledwo zahaczyliśmy o Montevideo i
niemalże tranzytem przez Colonia del Sacramento i Salto i już było trzeba gonić
i wracać do tej mojej surowej, patagońskiej, krainy, za którą tęskniłem. Nie
starczyło więc już czasu na Paragwaj i wodospady Iguazú, na widok których ponoć
dech zapiera.
Plaza
Independencia, Montevideo
Monte, Teatro SolisŚladami Cortazara i Borgesa. W poszukiwaniu dobrze 'zachowanej' "Gry w klasy"
Jak wyżej, na fotografii kamienica, w której
mieszkał Jorge Luis Borges w Buenos Aires
Śladami natury, okolice Bariloche
Jezioro Nahuel Huapi, okolice Bariloche, wysokość linii brzegowej jeziora wynosi 357 kilometrów
Jezioro Nahuel Huapi
Jezioro Nahuel Huapi
Patagońskie bezdroża wiatrem i deszczem chłostane, pogoda mocno sztormowa, dzień w jeepie przy ‘matesito’
Península Valdés, las ballenas
Coby sprawnie zapętlić noteczkę i nadrobić braki w pisaniu, wspomnę jeszcze co słychać w regionie.
Coby sprawnie zapętlić noteczkę i nadrobić braki w pisaniu, wspomnę jeszcze co słychać w regionie.
Góry przyodziane w piękne szaty szalejącej wśród szczytów zimy, w
dolinach deszczy tak jakby od zawsze,
ludziska gdzieś tam zmierzają tudzież tkwią w oczekiwaniu na lato, i tylko
krowy stoicko na nic nie zważając - żują przesadnie zieloną patagońską
trawę.
Puerto Aysén dorobiło się ostatnimi czasy swojego własnego słoneczka: nazywa się 'Polideportivo' i dumnie świeci całą swoją mocą na tle el Cerro Cordón. Basen, maszyny do ćwiczeń, hala z boiskami do kosza, piłki nożnej i siatkówki. W miejscu, którym pada ponad 300 dni w roku i deszcz mierzy się w metrach, takie miejsce, to niczym deszcz, znaczy się manna z nieba...
Z innych kwestii, z moim zdrowiem ciągle nie jest najlepiej, mówią że tutejsza wilgoć potrafi zabić, aż tak źle to raczej nie będzie, ale nie chciałbym po raz kolejny zaliczyć KO.
Do tego dyscyplina
w szkole poleciała na łeb i szyję. Zdaje się, że zarówno wakacje, jak i pewne
zmiany personalne, wpłynęły na ów stan rzeczy!
Także, przemierzając kilka dni
temu Puerto Muerto przed zajęciami coby odebrać w Banco de Chile symboliczną
kwotę, którą dostaję tu za pośrednictwem ONZ na pomoce szkolne i inne takie tam wydatki, i następnie
rozmawiając przy mate o książkach Hessego i Marqueza z moją zastępczą 17-letnią siostrą, którą w
tym samym momencie sąsiadka pouczała jak smażyć ryby, dotarło do mnie po raz
kolejny jak bardzo odmienny i nierealny wręcz żywot wiodę tutaj.
Wspomnę jeszcze, gdyby ktoś w powyższe powątpiewał, że wczorajszy dzień minął mi na robieniu chleba. Wyrobiwszy masę wczesnym popołudniem, po lunchu zakasłałem rękawy coby ukształtować okrągłe bochny. Następnie przy pobrzękiwaniu lokalnej rozgłośni, Pablo vel ‘Patagon’, sącząc ‘el mate de pomelo’, pilnował ognia i planował swoją kolejną wyprawę, czekając aż pieczywo zarumieni się i będzie można przerzucić je na drugą stronę.
Wspomnę jeszcze, gdyby ktoś w powyższe powątpiewał, że wczorajszy dzień minął mi na robieniu chleba. Wyrobiwszy masę wczesnym popołudniem, po lunchu zakasłałem rękawy coby ukształtować okrągłe bochny. Następnie przy pobrzękiwaniu lokalnej rozgłośni, Pablo vel ‘Patagon’, sącząc ‘el mate de pomelo’, pilnował ognia i planował swoją kolejną wyprawę, czekając aż pieczywo zarumieni się i będzie można przerzucić je na drugą stronę.
'El panadero con el pan' - mój pierwszy patagoński chleb
Planowanie kolejnej wyprawy
Południe Patagonii na horyzoncie. Chilijski wrzesień w dni wolne obfity.
Zdaje się, że stopem przez wszystkie miejsca, do których ciągnie od dawna…